sobota, 10 października 2009

Festiwale 2010 - Sopot Festiwal 2010

W Sopocie mówią, że już po słowiku. Jeszcze tylko ten jeden festiwal, a potem już koniec.

- A ja jestem dziwnie spokojny o los słowika. Przecież on już parę razy znikał. I zawsze wracał. Udowadniając, że jest naprawdę na różne wstrząsy odporny.


TVN organizuje jednak ten festiwal po raz ostatni. I zdaje się mówić pas. A ze strony innych telewizji nie słychać - wchodzę...

- Trwają rozmowy na temat dalszej organizacji festiwalu. I TVN nie mówi całkiem pas.


Ale już przed rokiem czuło się, że dla tej telewizji festiwal stawał się kulą u nogi. Co prawda bursztynową, ale jednak kulą.

- Spokojnie, prowadzimy z nimi rozmowy. Być może trzeba będzie też porozmawiać o nowej formule. Ale mamy na razie inny problem. W przyszłym roku Opera Leśna będzie remontowana. I ktoś, kto zajmie się organizacją tego festiwalu, powinien zaproponować formułę przejściową.


Czyli Pan chce, żeby ten festiwal nadal trwał? Nawet poza Operą Leśną?

- Sopocki festiwal odbywał się już w innych miejscach. Był taki rok, kiedy konkurs o Bursztynowego Słowika przeniesiono na sopockie molo. Bywały festiwale bez konkursu. Ale my nie chcemy pochować słowika. Remont Opery Leśnej nie może być przeszkodą. Tak jak nie jest przeszkodą dla innego festiwalu - TopTrendy. Nie wyprowadza się z Sopotu, mimo remontu.


Polsat zdecydował się, podobno, na sopocki hipodrom.

- Decyzje jeszcze nie zapadły. Możemy też zaproponować nową halę widowiskowo-sportową. Będzie gotowa wiosną przyszłego roku. To jest miejsce technicznie doskonale przygotowane, które pozwoli uniezależnić się od pogody, z widownią dla piętnastu tysięcy widzów. Ta hala to jedna z możliwości, która się otwiera przed wszystkimi naszymi festiwalami na czas remontu opery, oczywiście.


I Bursztynowy Słowik też mógłby się w niej na chwilę zadomowić?

- A dlaczego nie? Chociaż, moim zdaniem, dla niego odpowiedniejsze byłoby sopockie molo. Decyzję zostawmy jednak ewentualnym organizatorom.


Nadal jednak nie przekonał mnie Pan, że żywot słowika i sopockiego festiwalu zostanie przedłużony.

- Bo w tej chwili nie mogę tego zrobić. Rozmawiamy w tej sprawie nie tylko z TVN, ale także z TVP. Negocjujemy. Bardzo chcę, żeby sopocki festiwal ze słowikiem przetrwał. Jestem z nim nie tylko sentymentalnie związany, ale też wiem, że to bardzo ważny element wizerunku miasta.


Ale czy sam Bursztynowy Słowik jest jeszcze coś wart?

- Dowodów na jego przydatność jest wiele. Przyciąga telewizyjną publiczność, a także przynosi sukces muzyczno-komercyjny. Najlepszym na to dowodem jest zespół Feel. To Bursztynowy Słowik ich wylansował.


Ale jeden Feel wiosny nie czyni.

- To prawda, że taki Feel trafia się raz na kilka lat. I pewnie tak wielki sukces jeszcze długo nie będzie do powtórzenia. Ale przecież Pectus, który wygrał w ubiegłym roku, z mało znanego zespołu stał się dzięki słowikowi grupą rozpoznawalną i popularną. I teraz wygrywa inne festiwale. To znaczy, że ta nagroda potrafi kreować prawdziwych zwycięzców.


To może zostawić tylko sam konkurs ze słowikiem? Bo to, co się dzieje dookoła festiwalu, to właściwie muzyczne popłuczyny. Bez wielkich gwiazd, jak na początku zapowiadano. Z Dodą i Stachurskym, którzy obskakują już wszystkie imprezy w kraju...

- Widzę w tym trochę przesady. Bo to za czasów TVN mieliśmy największą gwiazdę w Operze Leśnej, czyli Eltona Johna.

festiwale w polsce 2010


Telewizja TVN mogłaby Pana zatrudnić jako rzecznika festiwalu. Oni sami tak pięknie nie bronią tej imprezy. Wydają się nią być naprawdę znużeni.

- Jestem rzecznikiem sopockiego festiwalu od dawna. Bez względu na to, kto go organizuje.


I nie zauważył Pan powolnego psucia tego festiwalu przez TVN? Tego przetykania muzyki ciągłymi reklamami? Na pierwszym festiwalu, organizowanym przez tę stację, reklama pewnej kiełbasy pojawiała się niemal na przemian z wykonawcą. Żartowaliśmy wtedy, że gdyby kiełbasa mogła śpiewać...

- Powiedzmy sobie szczerze, festiwal bez telewizji nie ma sensu. I na początku, rzeczywiście te proporcje bywały zachwiane. Widownia w Operze Leśnej była dla organizatora mniej ważna niż widownia telewizyjna. Liczył się tylko telewizyjny show. Dlatego zawsze tłumaczyliśmy stacjom telewizyjnym, że ta nasza publiczność w operze jest bardzo ważna. Bez niej festiwal można zrobić wszędzie. Z nią tylko tutaj. Polsat wypracował niezłą formułę na przykrycie przerw reklamowych. Kiedy w telewizji pojawiała się reklama, na widowni wykonawca śpiewał o jedną piosenkę więcej. Widzowie w operze nawet się nie zorientowali, że jest jakaś pauza. W tym roku takim elementem spajającym na festiwalu TopTrendy były występy kabaretu Ani Mru Mru, który wchodził na scenę w przerwach reklamowych i budował na oczach widowni festiwalową piosenkę z fragmentów innych festiwalowych przebojów. I tym śladem warto iść. Bo inaczej robi się to, co nazwaliśmy żartobliwie tańcem z mopami.


A może jest już za dużo w Sopocie festiwali? Bo aż trzy.

- Dążymy do takiego modelu, żeby w Operze Leśnej były dwa festiwale - TopTrendy na otwarcie letniego sezonu i drugi, z Bursztynowym Słowikiem na zamknięcie.

festiwale w polsce

Czyli, która stacja konkretnie zajmie się organizacją Bursztynowego Słowika - TVN czy TVP?

- Jeśli TVP zdecydowałaby się na kontynuację tego festiwalu, to pewnie wykorzysta swoje doświadczenie, związane z organizacją Sopot Hit Festivalu. A może nawet połączy hit ze słowikiem. Bo to zdaje się zmierza w tym kierunku, sądząc po sporej oglądalności tegorocznego Hit Festiwalu. Ale na razie nie przesądzajmy. Poczekajmy na finał rozmów.

festiwale 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.